Czy wy też nie macie wrażenia, że teraz młodzi pobierając się robią wesele nie po to, aby celebrować swoje szczęście a tylko zebrać pieniądze. Na zaproszeniach można niejednokrotnie dostrzec dopiski, że młodzi już wszystko mają w swoich mieszkaniach i znacznie bardziej potrzebne są im pieniądze.
Jakimowicz zmienia punkt widzenia
Jedni goście dostosowują się do tej prośby, bowiem nie lubią dawać nietrafionych prezentów. Gotówka jest zawsze dobra na wszystko. Są jednak osoby, które myślą, że nie wypada dać trzystu złotych do koperty, więc lepiej dać jakąś rzecz. Ja z moim narzeczonym nie narzucaliśmy naszym gościom niczego. Wiedzieliśmy, że członkowie naszych rodzin są na różnych etapach budowania kapitału. Jednak jest jeden prezent, który utkwił nam dość mocno w głowie. Moja kuzynka, która na co dzień mieszka w Krakowie niedawno się rozwiodła. Razem z kartką od niej odpakowaliśmy cztery książki na temat małżeństwa, miłości, szacunku. Można określić, że były to poradniki. Autorem jednej z książek był Augustyn Pelanowski. Pozycja literacka określała co dla człowieka powinno być najważniejsze w życiu, bez czego nie można się obejść. Dla tych, którzy zboczyli z drogi był poradnik jak na nowo się odnaleźć. Autorem kolejnej był ceniony autor Marcin Jakimowicz. Pokazywał on jak przejść przez trudne momenty w małżeństwie. Najważniejsza zasada to być razem. Niby banalne, jednak z drugiej strony nie tak oczywiste. Gdy zadzwoniłam podziękować za taki dość nietypowy prezent w dwudziestym pierwszym wieku kuzynka stwierdziła, że księgarnia katolicka wydawała się jej świetnym miejscem do zakupu prezentu.
Ze łzami uznała, że gdyby sama przeczytała ten poradnik jej małżeństwo mogłoby trwać do dnia dzisiejszego. Z moim już mężem zdecydowaliśmy się przewertować poradnik, by uczyć się na cudzych błędach.