Świat idzie do przodu i jeśli się za nim nie nadąża to można mieć kłopoty. Takie trudności pojawiły się u mojej mamy. Całe życie prowadziła gospodarstwo rolne, ale nie na tyle duże by być hurtownikiem. Swoje warzywka sprzedawała na targu i od wielu lat miała swoich stałych klientów, którzy zachwycali się jej ogórkami, bobem i marchewką. Takiej w markecie się nie dostanie.
Kupiłam wagę sklepową Cas, bo tak rekomendowano
Jednak, jak wspomniałam, okazało się, że wymogi (i ludzie, którzy te wymogi wprowadzają) jednoznacznie brzmiały, iż mama musi mieć wagę elektroniczną. Chodziło o dokładność w ważeniu. Dla mnie dziwna sprawa, bo klienci zawsze dostawali od niej ciut więcej, a nie mniej, ale prawo jest prawem. Musiałam pomóc mamie w kupnie kasy. Polecono nam Cas. Weszłam zatem na ich stronę internetową by zapoznać się z ofertą. Wielu ludzi, znanych mi, miało wagi sklepowe cas. Dlatego zaufałam temu, a nie suchym informacjom. Zapytałam mamę czy woli korzystać z wagi kalkulacyjnej czy prostej, pokazałam jej zdjęcia i przeczytałam opis.. Wiedziałam, że będzie musiała poradzić sobie z jej obsługą, więc wybrałam prostszą, ze względu na mniej funkcji i wielkość wyświetlacza. Teraz mama sobie poradzi, ale co będzie za trzy lata? – dlatego wybór wagi dyktowałam też warunkami w przyszłości. Waga jak najprostsza, najmniej skomplikowana, najbardziej czytelna – ale elektroniczna. Moja mama zawsze mogła zrezygnować z handlu, nie potrzebowała dodatkowych pieniędzy – robiła to by mieć kontakt z ludźmi. Waga jej była do tego potrzebna, a Cas miał być najlepszy.
Muszę przyznać, że byłam zaskoczona jak mama dobrze sobie radzi. Gdy pokonała złość na to, że musi zmienić wagę, skupiła się na czymś innym. Na uśmiechu i rozmowie z klientami. To nadawało sens jej obecnemu życiu.